Kto mnie chociaż trochę zna, ten wie, że nie lubię zwykłych obyczajówek. Zwłaszcza takich przewidywalnych, niczym niewyróżniających się z tłumu. Jednak są takie książki, po które sięgam w ciemno, tylko jeśli na ich okładce widnieje to konkretne nazwisko: Rudzka. A dokładniej Teresa Monika Rudzka. Dla mnie to gwarancja dobrej obyczajowej lektury, która odbiega od trendów panujących na rynku. Ba! Panoszących się na naszym wydawniczym poletku.
Tag