DLACZEGO NIE JESTEM PISARKĄ I NIE CZUJĘ SIĘ NIĄ?
Witajcie w kolejny wtorek, tym razem w nocy (w zasadzie pewnie większość przeczyta ten post w środę rano – będzie w sam raz do kawy)!
Wszyscy są pisarzami. Pisze prawie każdy. Nie jest istotne, czy potrafi to robić, czy ma warsztat i ma to coś magicznego od Boga, co się talentem zwie. Teraz każdy może wydać książkę, bo sposobów, by to zrobić jest przynajmniej kilka. OK. To nic strasznego, że każdy o tym marzy. Niektórym nawet się to marzenie udaje spełnić. I niech im idzie na zdrowie, bo bycie szczęśliwym to podstawa – i nic w tym złego. Czasem jednak warto zastanowić się, czy warto. Czy naprawdę potrafimy pisać książki? Dobre, zajmujące. To wszystko, to oczywiście takie uogólnienie, ale jakieś ziarenko prawdy we wstępie możemy odnaleźć. Ale przejdę do sedna, dlaczego ja nie jestem pisarką?
- Po pierwsze to, że czasem sobie coś napiszę, nie czyni ze mnie pisarza. To, że w swoim życiu trochę tekstów napisałam, też nie czyni ze mnie pisarza. Poza tym pisarzem się JEST, a nie się nim BYWA.
- Po drugie napisanie powieści, będącej spójną historią, której fabuła intryguje, zaskakuje, to nie jest wcale taka łatwa sprawa. Napisanie recenzji, w porównaniu ze stworzeniem dobrej jakości książki, to pikuś. Bycie pisarzem to nie siedzenie przed komputerem i wyklepanie tysiąca zdań, które z resztą finalnie mogą okazać się wątpliwej jakości. Mogą – nie muszą. Pisanie to praca, która wymaga umiejętności, wymaga poświęceń, stosu zmiętych kartek. Bywa, że i bez wizyty w bibliotece się nie obędzie. Pisanie powieści to najpierw szkicowanie wydarzeń i bohaterów, które potem autor koloruje odpowiednimi słowami, ubarwia ciekawymi wątkami i okrasza odpowiednią ilością detali.
- Po trzecie ja siebie nie nazwałabym pisarzem po napisaniu jednej książki (nawet po jej wydaniu). Nie śmiałabym się nazwać pisarzem nawet po napisaniu kilku powieści, które leżałyby bezpiecznie w szufladzie i czekały na to, by je w końcu wydać. Nie wiem, czy miałabym jaja, by się nim nazwać nawet po wydaniu na świat kilkudziesięciu literackich utworów.
- Po czwarte nie mam na tyle odwagi, by poddać ocenie swoją twórczość szerokiemu gronu czytelników, którzy nasze „dzieło” krytykują i nie zostawiają na nim suchej nitki. Może znalazłby się ktoś, kto by ową książkę pochwalił, ale ja czuję, że to jeszcze nie ten czas, by pomyśleć o napisaniu powieści.
A Wy co sądzicie? Kogo możemy nazwać pisarzem? A może ktoś z Was już czuje, że może nim zostać?