Recenzja przygotowana we współpracy z portalem Reading Space.
Ludzie listy piszą/ zwykłe, polecone tak kiedyś śpiewali Skaldowie. Szkoda, że tego już praktycznie nie robimy. Coraz rzadziej wysyłamy listy pisane odręcznie czy zwykłe kartki pocztowe z nakreślonymi życzeniami od serca. Nie bardzo rozumiem, dlaczego ta przepiekna tradycja zanika na rzecz bezpłciowych, wydrukowanych listów, podpisanych jakimś naszym gryzmołem albo – co gorsza – na rzecz Facebooka czy Instagrama.
A przecież wymiana listami z przyjacielem bądź najbliższą osobą to bardzo intymna komunikacja. Od zawsze wiedziałam, że do czyjejś korespondencji się nie zagląda. Nie zagląda i już! Tym razem jednak zostałam przez Zofię Mossakowską „zmuszona” do poznania wielu historii nieznanych mi ludzi. Wydawało mi się, że miałam nieograniczony dostęp do cudzych myśli, ale tę książkę otwierałam, tak żeby nikt nie widział, jakich nikczemnych czynów się dopuszczałam: czytałam cudze listy z wypiekami na twarzy i jeszcze dodatkowo – o zgrozo! – byłam nimi zaintrygowana.
Ale…
Z jednej strony chciałam przerwać lekturę i całkowicie odizolować się od problemów książkowych bohaterów, bo te bardzo mnie uwierały i ich prawdziwość bardzo mi ciążyła na sercu. Z drugiej z lekką fascynacją podglądałam dwójkę bohaterów, których życie było dalekie od sielanki. Helena nie miała ani męża, ani dzieci. Zresztą pracy też nie miała. Brakowało jej radości i energii, by mogła być wsparciem dla innych. Natomiast Antek, inteligentny siedemnastolatek na wózku inwalidzkim, nie miał przyjaciół i perspektyw na pracę, podboje miłosne czy seks. Helena i Antek to akrobaci życia, którzy muszą się bardzo „nagimnastykować”, żeby względnie dobrze przeżyć kolejny dzień.
Te dwie wyraziste postaci są sednem tej powieści, są taką mieszanką wybuchową, która pozwala zauważyć, co w życiu jest najważniejsze, a co tak naprawdę przestaje mieć znacznie. Dzięki rozmowom Neli i Antka, oraz narracji z perspektywy Antka dowiadujemy się, jak czuje się chłopak, którego los wystawił na ciężką próbę. I mnie, odbiorcy tej opowieści, z trudem przychodziło zrozumienie jego myśli i motywacji, bo tak naprawdę zdrowy i sprawny człowiek nie jest w stanie sobie wyobrazić, z jakim ogromem emocji musi poradzić sobie osoba chora, zwłaszcza bardzo młoda.
Dodam, że choć zakończenie mnie trochę zawiodło (bo spodziewałam się, zupełnie czegoś innego), nie moge się oprzeć wrażeniu, że ta historia spodoba się miłośnikom listów, którzy uwielbiają przelewać swoje myśli na papier. Ale co najważniejsze ten tytuł będzie odpowiednią propozycją na weekend dla czytelników, którzy cenią sobie ciekawe powieści współczesne, wielopłaszczyznowe, które nie dają odpowiedzi na wszystkie nasze pytanie, ale zachęcają nas do poszukiwań. Bo pomimo drobnego rozczarowania uważam, że to bardzo dojrzała proza i z pewnością niejednego zachwyci realizm w niej przedstawiony, oraz dopracowana warstwa językowa.
Jednym słowem polecam Wam tę historię o magicznej sztuce pisania listów, miłości, przeraźliwej samotności oraz walce z chorobą i szarą codziennością.
I co przekonałam Was?
4 komentarze
Zainteresowałaś, to na pewno. Jednak mam wątpliwości, czy to dla mnie
Hah no jest to faktycznie książka nietypowa i nie należy do tych najpopularniejszych
Przekonałaś! Co do listów, to również je uwielbiam, aczkolwiek nieczęsto zdarza mi się je pisać.
Jeżeli chodzi o czytanie cudzych listów, to akurat w przypadku książek uwielbiam to! Być może zainteresują Cię „Listy niezapomniane”, jeżeli jeszcze się na nie nie natknęłaś
Oo Tak lIsty niezapomniane chcę przeczytać. Widziałam, że są pięknie wydane. Jednak jestem w takim niedoczasie, że nie wiem, kiedy mi się to uda.