Wczoraj 26 sierpnia dzieliło mnie dokładnie trzydzieści dni od moich trzydziestych urodzin. Przerażające! Prawda? Dzisiaj zostało mi tylko 29 dni do godziny zero. Z tej okazji postanowiłam przygotować dla Was post. Wyjawię Wam 29 kompromitujących faktów o mnie, oczywiście związanych z książkami. A na deser zostawię Wam 1 swoje marzenia, bo dzisiejszy tekst sponsoruje magiczna liczba: 30.
W dniu urodzin 25 września również podzielę się z Wami książkowym tekstem – specjalnym ma się rozumieć
Zatem zaczynam odliczanie tych smutnych faktów:
- W szkole nie przeczytałam kilku lektur, i do tej pory jest mi cholernie wstyd. I o zgrozo! Nadal nie mam ochoty ich czytać. Oto wstydliwa lista:
– Krzyżacy Henryka Sienkiewicza
– Dzieci z Bullerbyn Astrid Lindgren
– Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej - Porzucam książki w trakcie ich czytania, i żeby było gorzej, robię to bez wyrzutów sumienia. Wyszłam z założenia, że nie warto się męczyć, życie jest bowiem za krótkie na nieudane lektury.
- Kiedyś bardzo zachłysnęłam się współpracami z wydawnictwami. Po latach stwierdzam, że nie była to dobra droga rozwijania swojego bloga. Przytłoczona liczbą książek do przeczytania na już, porzuciłam blogowanie na wiele lat.
- Ciągle kupuję nowe książki, mimo że na ich brak nie narzekam. Zakupy książkowe zawsze kończą się fatalnie: na półce pojawia się minimum kilka książek więcej. Nie jestem w stanie kupić tylko jednego tytułu.
- Kiedy cierpię na brak funduszy, katuję się screen shoppingiem (moja definicja tej czynności to: oglądanie książek w księgarniach internetowych i wzdychanie do książek w promocji, na które i tak mnie nie stać). Jest to tak samo frustrujące jak window shopping (oglądanie wystaw sklepowych) O tym ostatnim Lorelai i Rory Gilmore coś wiedzą.
- Rzadko udaje mi się zrealizować książkowe plany w stu procentach. Dlatego prawie wcale nie możecie zobaczyć u mnie TBR-ów i innych planów książkowych. Często czytam przypadkowo wybrane książki, takie które mnie kuszą lub zmusza mnie do tego sytuacja. Ale nie niczego nie planuję, w czytaniu jestem spontaniczna.
- Prowadzę bloga książkowego, ale nie cierpię typowych recenzji: ta powtarzalna forma wypowiedzi, nudzi mnie śmiertelnie. Dlatego sama jej unikam i nie uważam, żeby moje teksty były typowymi recenzjami.
- Kolekcjonuję książki i nie umiem się ich pozbyć. Chociaż udało mi się oddać sporo tytułów, które zostały przeznaczone na szczytny cel. I co ciekawie mnóstwo książek opuściło mój dom i nie czuję się z tym źle. Reszty jednak nie oddam! Na to nie liczcie 😉
- Miewam kryzysy czytelnicze; mam okresy, kiedy nie mam ochoty czytać i omijam książki szerokiem łukiem. A potem nadchodzi mnie ochota na czytanie i pożeram kompulsywnie wszystko jak leci niczym bulimiczka książkowa.
- Nie umiem czytać tylko jednej książki, zawsze czytam kilka. Wiele z nich potem długi czas jest rozgrzebanych i czeka miesiącami na dokończenie. Ale nie martwcie się w końcu się doczekają, bo jestem bardzo litościwa.
- Coraz częściej wybrzydzam, jeśli chodzi o książki. Bywam kapryśna i mam ochotę rwać książki na strzępy, kiedy powieść zawiedzie mnie sromotnie.
- Nie układam książek w specjalny sposób na półkach. Panuje tam twórczy nieład
Nie mam cierpliwości do tworzenia systemów. Może to powód do wstydu, ale uwielbiam ten książkowy chaos
- Po latach zapominam o czym były książki. Chyba cierpię na coś w rodzaju amnezji literackiej.
- Ciągle mam zaległości w klasyce. Nie potrafię zmobilizować, żeby nadrobić te wieczne tyły, które chyba są nie do ogarnięcia.
- Część z Was to już wie, ale lubię czytać w toalecie i w wannie. Toaleta to może nie najprzyjemniejsze miejsce w domu, ale choć tam ma człowiek chwilę spokoju.
- Ciągle odkładam lektury na potem, takie które bardzo chcę przeczytać, ale okoliczności zupełnie nie sprzyjają ich pożeraniu.
- Kiedy pożyczam książki z biblioteki, zawsze płacę karę za to, że nie oddałam ich w terminie.
- Zdarza mi się jeść przy czytaniu – na szczęście rzadko :)Także myślę, że przewrażliwionych na tym punkcie choć trochę uspokoiłam, bo nie jest to nagminne z mojej strony.
- Rzadko, bo rzadko, ale się zdarza. Czasem w moich rękach ucierpi jakaś książka, ale uwierzcie mi, że nie robię tego z premedytacją.
- Bardzo się wkurzam, kiedy ktoś łamie grzbiety książek, wtedy nawet mogę wpaść w furię.
- Kiedy na półce brakuje mi jakiejś książki, jestem w stanie oszaleć. Mogę stać się świrem i wszystkich dookoła jestem w stanie oskarżyć o kradzież, choć książka leży jak byk na wierzchu 😉
- Rzadko zakochuję się w bohaterach i rzadko należę do jakichś teamów, a już z pewnością tak mocno nie przeżywam przeczytanych miłosnych historii.
- Swoim kotom nie pozwalam czytać, zawsze wyrywam im książki z łap ;). Taka jestem okrutna 😉
- Zdarza mi się, że kiedy sięgam po książkę, którą wszyscy chwalą czuję niesamowitą presję. A potem jest tylko gorzej, bo powieść zupełnie nie przypadła do gustu. Czuję się wtedy jak ufoludek w książkowej krainie. To naprawdę jest żenujące.
- Nieraz umieram z ciekawości, chcę poznać książkę już teraz zaraz, a potem ekscytacja mija i mam ochotę ją wyrzucić przez okno.
- Często się denerwuję na siebie, że nie czytam tyle, ile bym chciała. Że zamiast czytać, szlajam się po domu bez celu.
- Jestem wcinaczem książkowym, który unika wiele forów książkowych i nie lubi się tam udzielać. Czy to na pewno jest normalne?
- Bardzo nie lubię pisać o książkach tylko po to, żeby pisać. Dlatego unikam wszelkiego rodzaju podsumowań i stosików. Może mam coś z głową, że tego nie lubię?
- Zdradziłam siebie i swoją książkową naturę. Powiedziałam kiedyś (wiele lat temu), że e-czytanie mnie nie przekonuje
że musi być tylko książka w papierze. Strasznie wtedy skłamałam, bo teraz wiem, że książka to książka, nośnik nie ma znaczenia.
1 marzenie książkowe
Chciałabym napisać taką książkę, która wciągałaby czytelnika, która nie byłaby sztampowa, i którą pokochałby miliony czytelników. Ale na obecną chwilę jeszcze nie wymyśliłam niczego godnego uwagi
A Ty, jakim kompromitującym książkowym faktem się ze mną podzielisz?
*Inspiracją tego tekstu była Maja K.
5 komentarzy
Bardzo fajny wpis
Myślę, że i ja do kilku punktów bym się dołączyła np. również nie lubię połamanych grzbietów i tylko raz przez przypadek złamałam grzbiet książki, chodziłam wtedy taka zła na siebie i myślałam czy nie kupić nowej by mieć ją w idealnym stanie na półce 😉 Jeśli chodzi o 9 punkt też mam czasami takie kryzysy, muszę przeczekać je i wtedy mogę pochłaniać książki tonami 😀
Dzięki
Tak kryzys trzeba przeczekać, o ile pozwala na to czas.
Dzięki
O tak kryzys trzeba przeczekać, o ile oczywiście pozwalają nam na to okoliczności.
Bardzo fajny wpis. Chyba wszyscy lubimy poznawać czytelnicze „grzeszki” innych. Co do pierwszego punktu, za wiele nie straciłaś, może poza „Krzyżakami”, którzy maja swój urok jak już człowiek się zanurzy w fabułę i epokę.
Haha noo ja nie mogłam się w krzyżaków wgryźć. A co do dzieci i Niemna to mnie pocieszyłaś
Też lubię takie wpisy 