Lubimy zaczytywać się w kryminałach. Świadczą o tym choćby entuzjastyczne opinie w Internecie czy powstające jak grzyby po deszczu nowe kryminalne serie. Mamy w czym wybierać, na brak ciekawych lektur ze zbrodnią w tle nie możemy narzekać, bo naprawdę byśmy zgrzeszyli. I to sromotnie!
Tym razem skutecznie skusiła mnie książka Mężczyzna w białych butach – to bowiem jedna z nielicznych nowości, której się udało mnie ziantrygować. Na tyle mocno, że – gdy tylko do mnie dotarła postanowiłam się przekonać, co właściwie oznacza to dość chwytliwe hasło na okładce: dalej niż kryminał, głębiej niż dokument. No właśnie, co?
Ano to, że tę książkę dosłownie pożera się za jednym posiedzeniem, włos jeży się na głowie, kiedy poznajemy kolejne poczynania zabójcy. Jak w jakimś narkotycznym ciągu przekładamy kolejne strony, bo nie od dzisiaj wiadomo, że zbrodnie w literaturze są fascynujące. Lubimy czuć ten dreszczyk emocji – czasem lubimy się bać.
Jednakże ta pozycja to coś więcej niż tylko dobrze napisana kryminalna „rozrywka”. Ale nie powinno mnie to dziwić, bo przecież życie pisze najlepsze scenariusze, które potem stają się wyśmienitym fundamentem wielu literackich czy filmowych historii. A kiedy na podstawie tych życiowych przypadków powstaje jakieś dzieło, nie znaczy to nic innego, jak to, że były warte tego, by je opowiedzieć, by przekazać je dalej.
Mężczyzna w białych butach to opowieść o mordercy dzieci. To przerażająca historia, która niejednego rodzica przyprawi niemalże o zawał serca. Ale z pewnością nie tylko tych, którzy posiadają dzieci. I chyba najgorsze w tym wszystkim jest to, że to właśnie prawdziwe wydarzenia zainspirowały autorów do napisania tej opowieści.
Waldemar Ciszak i Michał Larek napisali powieść, która nie jest ani typowym kryminałem, ani typowym reportażem, choć to ostatnie jest doskonale wyczuwalne w fabule. Znajdziemy w niej krótkie zdania, które w zdystansowany i pozbawiony emocji sposób kreślą przebieg wydarzeń. Trochę jak z kroniki kryminalnej.
I choć mężczyźni na chłodno i bez zbędnej uczuciowości starają się przekazać, co miało miejsce na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku, w nas czytelnikach kotłuje się mnóstwo emocji. Książka budzi sprzeciw u każdego, bez wyjątku. Jestem niemalże pewna, że nikt nie będzie w stanie przyjąć do wiadomości powodu do popełnienia tak okrutnych czynów i nikt nie zrozumie i nie będzie w stanie wytłumaczyć sobie okrucieństwa i zimnej krwi, które rządziły głównym bohaterem tej powieści. Bo nic nie nie jest usprawiedliwieniem tak nikczemnych aktów.
To wszystko sprawia, że dociera do nas, że to nie tylko fikcja literacka, że może to spotkać naszego dziecko. Tyle niebezpieczeństw bowiem czyha tuż za rogiem na nasze pociechy. Tym bardziej, że dzięki informacyjnemu sposobowi narracji nasza podświadomość pracuje intensywniej, a wszystko dociera bezpośrednio do naszej psychiki. Głębiej! Jakby dosadniej.
Cóż! Gwarantuję Wam, że:
Nikt! Absolutnie nikt, koło tej książki nie przejdzie obojętnie, oczywiście, jeśli zacznie ją czytać.
A Wy, co sądzicie?
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.
11 komentarzy
[…] recenzja z Obsesyjnej Biblioteczki: Michał Larek, Waldemar Ciszak, Mężczyzna w białych butach […]
Rzeczywiście, pozycja bardzo wciągająca. Czyta się jednym tchem. Tym bardziej, że jest się mieszkanką jednego z miast. Mimochodem tylko wspomnę, że, jeśli ktoś jeszcze nie czytał, warto sięgnąć po inną książkę tego duetu, mianowicie „Martwe ciała”.
O tak, też muszę zgłębić
Szczerze polecam. Nie zawiedzie się Pani
Pozwolę sobie napisać do Pani pw na fb
Zapraszam
Mimo że nie zdradziłaś wiele jeśli chodzi o fabułę, zaintrygowałaś mnie i chętnie przeczytam tę książkę. Tylko trochę się obawiam skoro tematyka jest dość ciężka…
Faktycznie tematyka ciężka, ale czuję, że napisana w odpowiedni sposób. Nie chciałam za dużo zdradzać z fabuły, łatwo za dużo o niej powiedzieć
Książka na pewno przypadłaby mi do gustu i jak znam siebie, nie omieszkam jej przeczytać. Obawiam się tylko, że po takiej lekturze nie spuszczałabym syna z oka.
Tak, to nie jest wykluczone. Sama mam pietra. To naprawdę przerażające, że takie bestie chodzą po świecie. Ale w sumie warto przeczytać, bo czasem zapominamy, że warto uczyć nieufności.