Dawno nie pisałam dla Was recenzji. Może bardziej czegoś na kształt takowej, ale książka, o której chciałabym Wam dzisiaj trochę opowiedzieć, jest zdecydowanie godna tego, by poświęcić jej kilka linijek. Bo rzadko mam okazję czytać powieści – tak nietuzinkowo i tak intrygująco napisane (ba! a nawet przetłumaczone). Kobiety w kąpieli Tie Ning pretenduje do miana jednej z pozycji, które pokochałam od pierwszej strony. A ta z pewnością jest najlepszą historią, jaką miałam przyjemność poznać w tym roku, a może w ogóle?
Tytuł nominowany do Man Asian Literary Prize, Kobiety w kąpieli skrywa w sobie wiele tajemnic. To powieść, którą można czytać wielokrotnie, za każdym razem odkrywając coś nowego, coś absorbującego. Coś, co może znaczenie wpłynąć na odbiór dzieła. Sądzę, że usatysfakcjonuje nawet najbardziej wybrednych czytelników, którzy oczekują od literatury czegoś więcej. Ta książka oprócz wciągającej fabuły daje nam bowiem możliwość poznania nieszablonowej opowieści o codzienności, dorastaniu, miłości, relacjach międzyludzkich (nie tylko tych rodzinnych).
Warto zwrócić uwagę, że akcja książki toczy się w Chinach, i opisuje życie Chinek. Mimo że kolor skóry i pochodzenie nie są najistotniejsze, bo omawiane problemy są bliskie każdemu z nas, to już z całą pewnością narodowość i miejsce akcji są kluczowymi aspektami fabuły, gdyż to właśnie te elementy pomagają zrozumieć powagę przedstawionych wydarzeń.
Nowoczesność i wyzwolenie młodego pokolenia zderzają się z rzeczywistością Chin, które żyją jeszcze wedle „starych zasad” – tego, co wypada, i tego co jest z góry skazane na potępienie. Różnice pokoleniowe, trudna przeszłość walczą z dorastaniem i poczuciem niesprawiedliwości. Z jakim skutkiem? A to już sprawdźcie sami!
Ja Wam mogę jeszcze napisać, że wnikliwe oko autorki, dobrze zarysowane, przepełnione emocjami postaci kobiece, które trzeba poznać od a do z, by swobodnie wypowiedzieć się o ich postępowaniu, które i nam może wydawać się zbyt swawolne, to niezaprzeczalne zalety Kobiet w kąpieli. Nie ma tutaj miejsca na przypadkowe spotkania czy nic niewnoszące opisy – wszystko ma swoje odpowiednie miejsce i czas. Bogaty styl, umiejętność prezentowania drobnych szczegółów, chirurgiczna precyzja i łatwość podrzucania informacji kulturowych sprawiają, że to opasłe tomisko jest przepyszne – i to nie tylko dlatego, że natykamy się na przepyszne dania, które łechcą podniebienia bohaterek: Youyou, Fan, Fei i Tiao.
A już z pewnością zawarta na kartach tej powieści historia pozwala delektować się sugestywnymi opisami, pozwala zżyć się z bohaterkami, współczuć młodym Chinkom, cierpieć razem z innymi.
Nie jestem taka wykształcona jak wy dwoje, nie studiowałam na żadnym pieprzonym uniwersytecie, ale nienawidzę takich jak Fang Jing, którzy patrzą na swoje cierpienie przez mocny teleskop Powiększają je w nieskończoność, aż w społeczeństwie zaczyna brakować miejsca na cierpienie innych. Ich cierpienie jest wszędzie i wszyscy na prawo i lewo są ich dłużnikami. Czy inni nie cierpią? Nie wolno nam cierpieć, bo jesteśmy młode? Czym jest cierpienie? Prawdziwego cierpienia nie da się opowiedzieć tak jak filmach i opowieściach…
Tie Ning, przekł. Anna Gralak
A na koniec…
Zmartwię Was! Nie jest to powieść, o której łatwo opowiedzieć, nie jest bowiem łatwo słowami oddać atmosferę i emocje, które towarzyszą czytelnikowi podczas lektury. By się przekonać, trzeba sięgnąć po ten tytuł. A po zapoznaniu się z nim, już tylko należy liczyć na to, że kolejne powieści Tie Ning również będą przetłumaczone na język polski.
Krótka impresja w wersji wideo:
Książkę z rabatem w wysokości 35% możecie nabyć: TUTAJ
*Recenzja zrealizowana we współpracy w Wydawnictwem ZNAK. Wydawnictwu dziękuję za książkę.
To co? Skusicie się?
4 komentarze
Szczerze mówiąc tytuł i okładka początkowo jakoś mnie nie przekonały i odniosłam wrażenie, że chodzi o mało ambitną literaturę kobiecą. Na szczęście przeczytałam i posłuchałam, co masz do powiedzenia o tej książce i chyba zmienię zdanie, bo udało Ci się mnie do niej zachęcić!
O tak, okładka zdecydowanie sugeruje coś innego. Ciężko opisać tę książkę w kilku zdaniach, bo o wiele elementów można byłoby zahaczyć, a z drugiej strony, nie można opowiedzieć za dużo, bo wtedy już czytelnik nie będzie miał takiej przyjemności z czytania.
Narobiłaś mi na tę książkę smaka!:)
Hihi
no skłamałabym, gdybym powiedziała, że mnie to nie cieszy :)❤️