Wczoraj był Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Miałam go świętować tekstem, który właśnie czytacie. Pomyślałam sobie jednak, że lepiej się w ten dzień wstrzymać z publikowaniem na blogu jakichkolwiek treści związanych z czytaniem, bo przecież o książkach można pisać codziennie, nie tylko w ich święto. I to nie tak, że wczoraj nie świętowałam 😛 Oczywiście, że świętowałam. Ucierpiał trochę na tym portfel, ale czegóż nie robi się z miłości do literatury?
A poza tym wczorajszy dzień natchnął mnie, by napisać Wam, czym dla mnie jest książka, która w obecnych czasach stała się również produktem, walczącym o miejsca w ranknigach sprzedaży. Ciągle bierze udział w kolejnych wyzwaniach: która sprzeda się lepiej, na której najwięcej się zarobi, która trafi do miliona odbiorców. A my walczymy z marnymi statystkami czytelnictwa w Polsce, mimo że nowości książkowych w księgarniach nie brakuje, a nowe tytuły drukuje się na potęgę.
Postanowiłam się podzielić z Wami definicją książki, która odbiega zdecydowanie od tych, które znajdziecie w encyklopedii czy słowniku. Otóż Kochani Wcinacze dla mnie książka to:
- Moja najlepsza przyjaciółka, z którą w każdej chwili mogę się spotkać i poplotkować o bohaterach.
- Pocieszycielka. Bo kiedy jest źle, wystarczy się wciągnąć w opowiadaną przez nią historię, uciec od codziennych obowiązków i zapomnieć, że w pracy dali nam w kość :).
- Tabletka uspokajająca, która koi nerwy, kiedy dotykam okładkę i czuję zapach farby drukarskiej. Nic na to nie poradzę, że to mnie najzwyczajniej w świecie uspokaja.
- Tabliczka czekolady, bo osładza mi smutne wieczory i jesienne dni.
- Ozdoba, która nadaje przytulności pomieszczeniu. Dla mnie dom bez książek jest taki surowy. Lubię zaglądać na cudzie półki; jakie tytuły posiada ktoś w domu. I bynajmniej nie w celach prześmiewczych, bardziej po to, by sprawdzić, co nas dzieli lub co nas łączy, by mieć kolejny temat do rozmowy.
Pewnie mogłabym się rozpisać, ale liczę, że i Wy mi powiecie, czym dla Was jest książka
5 komentarzy
Pięknie to ujęłaś 😉
Dla mnie dom bez książek to nie dom… Kocham kiedy wokół mnie jest mnóstwo książek, kocham je wąchać – ten zapach nowości działa na mnie kojąco.
Hm, dla mnie jest chyba amnezją, bo czytajac zapominam o całym świecie
Piękny post, zgadzam się w stu procentach!
Przyjacielem, to jasne
Towarzyszką podróży do pociągu.
Kwiatem do wąchania (wiem, dziwne trochę)
Haha wcale nie dziwne
Ja też o wąchaniu
oo Towarzyszka w pociągu dobre!