Chyłkę i Zordona pokochałam już od pierwszego tomu. Nic dziwnego, bo są to książki, które potrafią mnie wyciągnąć z najbardziej poważnego kryzysu czytelniczego. To literatura pop, która jest całkiem przyjemną rozrywką na późne wieczory. Uwaga! Wciąga niczym narkotyk.
Swoją przygodę z Remigiuszem Mrozem rozpoczęłam od Kasacji. To była szybka przejażdżka kolejką wysokogórską. Jazda bez trzymanki! Która niestety była zdecydowanie za krótka.
O moich wrażeniach dotyczących Kasacji możecie przeczytać: tutaj
Zaginięcie Remigiusza Mroza mnie nie rozczarowała. Chociaż miałam obawy, czy autorowi uda się utrzymać tempo i moje zainteresowanie, bo temat zaginięcia dziecka nie jest nam obcy, to przyznaję, że Remigiuszowi udało się mnie zaintrygować i myślę, że niejednego czytelnika również. Czapki z głów!
Rewizja mimo tego, że rozpoczyna się zabójstwami, to jednak jest bardziej obyczajowa, uchyla bowiem rąbka tajemnicy z życia Chyłki. Ale Remgiuszowi Mrozowi trzeba przyznać, że i w tym wydaniu potrafi czytelnika wprowadzić w odpowiedni nastrój. I ani na chwilę nie pozwala na rzucenie książki w kąt.
Wersja dla tych, co lubią wersje filmową:
*Za książki dziękuję wyd. Czwarta Strona
A Wy wolicie Chyłkę czy Oryńskiego? W którym teamie jesteście?
2 komentarze
Wiedziałam, że będziesz zadowolona 😊
Hihi noo, aż mi się oczy śmieją ;), chociaż całe zaczerwienione od zapalenia spojówek 😛