To jakby zapytać łasucha, co by zjadł? Ciężko byłoby mi wybrać tylko jedną, nawet trzy to byłoby nie lada wyzwanie. Ale jako osoba, która lubi wyzwania (choć akurat tych książkowych wyzwań nie lubię), to razem tym chętnie się z takim książkowym zmierzę .
Co prawda Natalia, jedna z Czytelniczek, namawiała mnie, żebym znalazła jakąś wyspę z dostępem do prądu. Mogłabym wtedy zabrać ze sobą czytnik. Postanowiłam jednak podejść ambitnie do tematu i wybrać kilka książek, które wzięłabym ze sobą na bezludną wyspę. Uff, zadanie nie było łatwe, siedziałam na podłodze i nieprzytomnym wzrokiem wodziłam po grzbietach książek. Chwilę wpatrywałam się w swoje regały jak sroka w gnat. W końcu się zdecydowałam, ale mam wrażenie, że za trzy dni spakowałabym do plecaka inny zestaw książek.
Wzięłabym:
Moja ukochaną Anię z Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomery, która przypominałaby mi o beztroskich czasach dzieciństwa. O dziewczęcych dylematach i miłostkach, które teraz wywołałyby pewnie śmiech. Poza tym nikt inny, poza Anią nie potrafił mnie wyciągnąć z chandry. Ona robiła to zawsze, ufam że sprawdziłaby się w takich mało przyjaznych warunkach, jak samotność wśród lądu otoczonego zewsząd wodą. Jedyna i niepowtarzalna Ania waląca tabliczką w głowę Gilbetra. Sentyment do tej sceny pozostał do dzisiaj.
Nowy Jork Edwarda Rutherfurda to opasłe tomisko można czytać wielokrotnie, bo tam jest mnóstwo wątków i detali, które z pewnością mogą umknąć czytelnikowi za pierwszym razem. Można tę historię zgłębiać niejeden raz, za każdym podejściem odkrywać nowe smaczki. Zresztą o tej historii jeszcze opowiem Wam już wkrótce.
Wyznania gejszy Arthura Goldena, bo na tej bezludnej wyspie z pewnością siedziałabym samotnie, mogłabym zamarzyć tylko o kolorowych kimonach czy o smacznym sushi z wasabi. Bez pieniędzy, Internetu nie mogłabym zakupić biletów na samolot do Japonii. Dobrze, że byłaby ze mną Chiyo i jej barwne życie w okiya (domu dla gejsz) – wcale nie takie łatwe.
Cień wiatru Ruiza Zafona, bo to jedna z moich ulubionych książek o książkach. To niezapomniany spacer po Barcelonie i niezwykła powieść o miłości, od której nie ma ochoty się oderwać. To jest ta magia słowa, która przyciąga. I z żalem stwierdzam, że żadna inna powieść tego autora nie ma już takiego uroku. Ta jest po prostu nie do pobicia!
Może Królów przeklętych w trzech tomach, bo tam dużo intryg, zdrad. No, tak przynajmniej głosi opis na okładce. Nie czytałam jeszcze. Tzn. przeczytałam kilka stron, więc skoro już rozgrzebałam, to nie mogę nie przeczytać. A jednego tomu nie opłaca się zabierać, bo się tylko człowiek rozjuszy. Lubię czytać serie w całości (tom po tomie), żeby nie pogubić wątków.
A Wy co byście ze sobą zabrali? Bez jakiej książki nie moglibyście się obyć?
18 komentarzy
Zdecydowane jakieś rzetelne, opasłe survivalowe tomisko, jak przeżyć… na wyspie, gdzie… Może jakieś dzieła zebrane (w stylu Bear Grylls i..)
Do tego jakąś wypasioną serię kryminałów (jakieś skrzyzowanie stylu CH. Link, Nele Neuhaus, Kasi Bondy, Natsuo Kirino)
A na koniec coś, co mogłaym trawić wielokrotnie, z pełną uważnością. No właśnie, tylko co to by było? 😉
haha to może słonia jakiegoś albo coś równie opasłego książkowego:)
Chyba wzięłabym „Dzieci z Bullerbyn” – to najukochańsza książka mojego dzieciństwa. Zabrałabym również całą serię Harrego Pottera, serię o Stephanie Plum, książki Remigiusza Mroza (och co ten Mróz robi 😛 ) i jakiś przewodnik o przetrwaniu
Haha Mróz wszystkich uwiódł
Haha
Harry Potter koniecznie, no ale nie chciałam być tak do końca przewidywalna.
Ziemiomorze Ursuli LeGuin i jakiś poradnik jak przeżyć na Bezludnej wyspie
ooo dobre!
Harry’ego Pottera i Jeżycjadę – bo te książki mogę czytać milion razy i nigdy mi się nie znudzą! A „Królów przeklętych” polecam bardzo, bardzo, bardzo! Za mną na razie dwa tomy, niedługo zacznę trzeci i jestem absolutnie podbita <3
Ach! Jeżycjada! Ok, nie bawię się! Nie jadę na żadną bezludną wyspę! <3
Tutaj już nawet nie chodzi o to, że można się zgubić – wpadłam w nałóg – MUSZĘ WIEDZIEĆ, CO i JAK się stanie! Mróz ma mnie w garści! A propos wyspy – coś, co można czytać (także oglądać na Youtube) często i „porcjami” – monologi Luisa Piedrahity. Chociaż taka gratka to chyba tylko dla tych, którzy czytają po hiszpańsku – ciężko, oj ciężko byłoby oddać to wszystko w tłumaczeniu. POLECAM!
haha no muszę zajrzeć na YouTube w takim razie <3. Niestety zwykle tłumaczenie nie odda w pełni klimatu i specyfiki oryginału <3
Tak, to odwieczny problem tłumaczenia. Zaręczam jednak, że w tym przypadku, naprawdę trudno byłoby oddać cokolwiek ]:->
haha <3 tłumacze wszystkich krajów! Łączcie się
<3
To już nawet nie chodzi o to, czy lepiej, czy gorzej – w sensie, że zapomnieć można. W tym przypadku, po prostu się uzależniłam! Muszę wiedzieć, co jeszcze się stanie i jak się skończy!
Prawda! Haha tak jest z wciągającymi cyklami! <3
Hej! Wszystkie tomy H. Pottera (łącznie z nadchodzącym, chociaż mam mieszane uczucia) – bezapelacyjnie! Nie ruszę się też bez „Trawersu” i „Rewizji” – ostatnich tomów dwóch trylogii R. Mroza, które ostatnio zajmowały mój czas. Nad resztą musiałabym pomyśleć :D. Podzielam opinię o Zafonie, chociaż mnie podobała się cała trylogia. Za to inne jego książki…
Hihi Harrego też bym wzięła!
hihi no Remigiusz wymiata!
aa czyli obie mamy takie
odczucie co do Zafona 
Remigiusz, to moje odkrycie <3. Wiem, że o nim trąbiłaś już dawno – brałam chyba nawet udział w konkursie, w której można było wygrać "Kasację" – ale jakoś sięgnęłam dopiero teraz. I dobrze! Bo oszalałabym, gdybym musiała po niej zbyt długo czekać na kolejną część! Chociaż gorzej jest z Forstem, bo to cała historia. Tak, czy siak – wolałabym się nie znaleźć na takiej wyspie, bo wystarczy mi, że znalazłam się w innym kraju – pomimo istnienia e-booka i możliwości czytania w obcym języku, możliwość poczytania po polsku czego dusza zapragnie jest ograniczona.
A wracając do Zafona – nie jesteśmy jedyne – już zdążyłam z kimś zdrowo napsioczyć na "Marinę". Nie bez powodu zresztą :P.
Haha
noo czasem czytać serię całą od razu, a nie czekać. Dokładnie tak jak mówisz!
Też bym nie chciała się na takiej wyspie znaleźć, ale myślę, że to fajny temat do książkowych przemyśleń 
Hah a to się biednej dostało 😉