Któż z nas, z moli książkowych, nie marzy o tym, żeby pracować w księgarni czy bibliotece? Najlepiej takiej całodobowej, kiedy o każdej porze można ściągnąć z półki jakąś książkę. Taką oczywiście, która nas od dawna kusi, i której OCZYWIŚCIE nie mamy w swojej domowej biblioteczce.
Ba! To raczej pytanie retoryczne. Nie od dziś wiadomo, że za taką fuchę dalibyśmy się pokroić! Nic dziwnego więc, że kiedy tylko zobaczyłam tytuł i okładkę, to zapałałam ogromną chęcią przeczytania jej. Sądziłam, że prędko po nią nie sięgnę, ale dość szybko okazało się, że okoliczności mi sprzyjały. Pożarłam ją niemalże na jeden raz! (Musiałam przerwać lekturę na nocny sen, bo jednak czasem trzeba się wyspać 😉 )
STOP! Ja tu gadu-gadu, pitu-pitu, a wrażenia czekają. Prawdą jest, że nie oczekiwałam od tej książki zbyt wiele. Nie miałam wygórowanych oczekiwań. Miałam ochotę na coś lekkiego – o książkach. Coś co połknie się na raz. I takie właśnie lekkie, niezobowiązujące czytadło dostałam.
Było tutaj mnóstwo książek, trochę techniki. Nie zabrakło sprzętu Apple’a czy znajomego – zaprawionym w bojach czytelnikom w świecie techniki – Kindel’a.
Ta powieść to taka swego rodzaju walka: książki tradycyjnej i cyfrowej. To zderzenie dwóch światów – zupełnie do siebie nieprzystających. I nie przesadzałabym ze stwierdzeniem, że jest to literatura przez wielkie „L”. To raczej przyjemna lektura, która może stać się wymówką do spędzenia sobotniego poranku w łóżku.
Nie zabraknie w niej zagadek, tajemnicy. Miłość między kobietą a mężczyzną będzie raczej sprawą marginalną. Bogu dzięki, że nie natknęłam się na słodki, mdlący romans. Zamiast tego otrzymałam sporą dawkę zafascynowania wielkim gigantem internetowym, Googlem. Poznałam bohaterów, którzy żyją w świecie pełnym techniki i wykorzystują możliwości techniczne, jakie daje nam XXI wiek.
Z drugiej jednak strony, muszę przyznać, że jednak Całodobowa Księgarnia Pana Penumbry mnie zastanowiła. Napoiła mnie sporą dawką smutku. Poczułam, że tradycyjna książka może nam umknąć. Do głowy przychodziło mi mnóstwo pytań. Czy jednak cyfryzacja wyprze papier? Czy wszystko będzie znajdowało się już tylko na Kindle’ach. PocketBookach, InkBookach? Czy nie będziemy cieszyć się już zapachem farby drukarskiej?
A Wy? Jak myślicie?
2 komentarze
Mam nadzieję, że tradycyjne książki nie zostaną wyparte przez ebooki, dla mnie ważne jest, że mogę dotknąć i powąchać książkę 😉 Czytnika nie mam i jakoś nie przymierzam się do jego zakupu, mam na półce tyle nieprzeczytanych pozycji, że prawdopodobnie starczą mi na 3 lata, jak nie więcej 😉 jeśli chodzi o książkę, z chęcią bym ją przeczytała, po pierwsze lubię książki z księgarnią w tle, poza tym ostatnio mam ochotę na takie lekkie lektury, których przeczytanie zajmie popołudnie albo ranek 😉
Też mam problem z zalegającymi książkami, ale jakoś nie mogę się oprzeć i zawsze coś nowego wpadnie na regały. Najwyżej na emeryturze będziemy czytać!